Artykuł Sylwii Nowaczyk, Koordynatora Postępowań Mediacyjnych Kancelarii Adwokatów i Radców Prawnych Łebek i Wspólnicy, ukazał się w najnowszym numerze Miesięcznika Odszkodowawczego. W tekście zatytułowanym Mieć prawo do… przeczytamy o najważniejszych zagadnieniach związanych z wypłacaniem zadośćuczynienia po śmierci osoby najbliższej.
Analizując decyzje w różnych szkodach można odnieść wrażenie, że ubezpieczyciele unikają pełnej realizacji świadczeń, którymi objęte są zdarzenia ubezpieczeniowe. W szkodach ze skutkiem śmiertelnym, może się wydawać, że w szczególności, gdyż prawo przyznaje rodzinie – osobom najbliższym zmarłego szereg uprawnień odszkodowawczych, zwłaszcza, że uprawnionych do jednej szkody jest często kilka osób. W takich sprawach niekiedy mogłoby się wydawać, że zdaniem niektórych ubezpieczycieli rodzina nie jest najważniejsza, a to przez sugestie, że zmarły nie był zbyt ważnym członkiem rodziny lub był po prostu jednym z wielu. Zdrowie i życie ludzkie jest bezcenne, w orzecznictwie sądowym, w tym Sądu Najwyższego, wielokrotnie powtarzany jest ten fakt jak i to, że w przypadku wyrządzenia szkody należy liczyć się z obowiązkiem jej naprawienia – w jedynej ex post możliwej do wykonania, czyli materialnej formie. Jednocześnie w związku z tym zadośćuczynienie musi być w kwocie znaczącej i mieć tzw. odczuwalną wartość.
Należy podkreślić, że tragiczne wydarzenie na zawsze odmienia życie rodzin osób zmarłych, a krzywda jest nieodwracalna. Nie budzi wątpliwości, że kwestia wyceny bólu, rozpaczy i cierpienia po stracie osoby najbliższej jest wyjątkowo trudna. Nie można ustalić jednego uniwersalnego miernika takich stanów, a każdy przypadek powinien być rozpatrywany indywidualnie i odrębnie dla danej sprawy, przy uwzględnieniu wszystkich istotnych okoliczności. Aktualny stan wiedzy, a nawet badania i testy psychologiczne nie pozwalają na udowodnienie rozmiaru uczuć i przywiązania do zmarłego.
Przy okazji podkreślić należy, że niektórzy uprawnieni są osobami bardziej zamkniętymi, lapidarnie opowiadają o swoich uczuciach, tłumią emocje, co nie oznacza przecież, że nie przeżywają śmierci osoby najbliższej szczególnie mocno (czasem być może nawet głębiej). Takim osobom, które radzą sobie samodzielnie, nie konsultują się u psychologów czy u psychiatrów zazwyczaj ubezpieczyciele odmawiają wypłaty świadczeń lub je zaniżają właśnie z racji braku „dowodów” na doznanie krzywdy. Nie można jednak zakładać, że ustawodawca promował osoby o słabszej konstrukcji psychicznej, reagujące intensywniej na sytuację traumatyczną im przyznając uprawienie do zadośćuczynienia, a w gorszej osoby zamknięte, kumulujące wewnątrz złą energię.
Stosowanie zatem sztywnych reguł z uwagi na różnorodność stanów faktycznych jest wyłączone, na przykład rodzaj relacji łączących rodzica ze zmarłym dzieckiem może prowadzić nawet w skrajnych przypadkach do oddalenia powództwa, a do zasądzenia znacznej kwoty dochodzi w razie śmierci jednej z mieszkających razem od wielu lat sióstr, które nie założyły własnych rodzin. Zdając sobie sprawę z zawodności wszelkiej komparastyki w tej materii należy jedynie bardzo ogólnie wskazać, że najczęściej w typowych przypadkach rozmiar krzywdy jest szczególnie duży w razie śmierci rodzica małoletniego dziecka, zgonu dziecka mającego być oparciem dla rodziców na stare lata, czy śmierci małżonka. Analizując orzecznictwo sądowe średnie zasądzenia w analogicznych sprawach są kilka razy wyższe niż wypłaty na etapie likwidacji. Dlaczego zatem tak jest, skoro działalność ubezpieczycieli ma charakter profesjonalny i wszystkie wskazane powyżej okoliczności są im znane i po co zatem standaryzacja wypłat?
Zapraszamy do lektury całego artykułu!