Są zawody, których wykonywanie wiąże się ze znacznym ryzykiem, należy do nich między innymi praca na morzu. Przekonali się o tym bliscy marynarzy stanowiących załogę pogłębiarki, którzy stracili życie w tragicznym wypadku.
Wypadek
W październiku 2008 r. na Morzu Bałtyckim w trakcie holowania pogłębiarki poza strefą przybrzeżną doszło do jej zatonięcia. Przyczyną wypadku było prawdopodobnie częściowe zalanie wodą zaburtową magazynku bosmańskiego i ładowni. W wyniku zdarzenia śmierć ponieśli wszyscy członkowie załogi pogłębiarki.
Sprawdź, jak możemy Ci pomóc !
Wsparcie Votum S.A.
Po 6 latach od tragicznego zdarzenia rodziny dwóch marynarzy zdecydowały się na skorzystanie z pomocy Votum S.A. w uzyskaniu należnych im świadczeń. Przyczyniło się do tego zakończenie postępowania karnego przeciwko obydwóm kierownikom holownika i skazaniem ich za umyślne sprowadzenie bezpośredniego niebezpieczeństwa katastrofy w ruchu wodnym oraz umyślne narażenie załogi pogłębiarki na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia.
Na etapie przedprocesowym ubezpieczyciel armatora odmówił przyjęcia odpowiedzialności i tym samym wypłacenia jakichkolwiek świadczeń, z uwagi na wkład własny ubezpieczonego (armatora) w kwocie 1.000.000 zł na każdą szkodę. Armator również odmówił spełnienia żądań uprawnionych. Z tego względu konieczne okazało się być skierowanie sprawy do sądu.
Postępowanie sądowe
W wyniku przeprowadzonego postępowania dowodowego, w tym opinii biegłego z zakresu żeglugi morskiej sądy w sprawach obu rodzin ustaliły, że pogłębiarka nie miała prawa wyjść z portu. Załoga była niekompletna, warunki pogodowe przekraczały normy określone w karcie bezpieczeństwa opracowanej dla tej jednostki, ponadto nie miała ona prawa opuszczać strefy przybrzeżnej. Co więcej pogłębiarka nie była też należycie przygotowana do holowania morskiego pod względem zapewnienia szczelności i niezatapialności kadłuba, co było bezpośrednią przyczyną utraty stateczności.
Sąd uznał, że członkowie załogi nie ponoszą żadnej winy w swojej śmierci, ponieważ czynności zamknięcia kluz (otworów kotwicznych) czy uruchomienia pomp (do odprowadzenia wdzierającej się wody) mogli dokonać tylko na polecenie kapitana. Ponadto jednostka nie była przy tym wyposażona w kombinezony ratunkowe dla całej załogi, a jedynie w kamizelki asekuracyjne do krótkotrwałego utrzymania się na wodzie do chwili podjęcia rozbitka przez ekipę ratowniczą. Kamizelki asekuracyjne nie chronią jednak od śmierci z wychłodzenia lub z zachłyśnięcia się bryzgami wody, a temperatura wody tamtego dnia miała ok. 6-7 st. C. W takich warunkach przeżycie po zanurzeniu w niej było możliwe przez ok. 15 minut, a zmarli przebywali w wodzie ok. 2-3 godzin, zanim zostali wyłowieni. Żaden z członków załogi nie był świadomy możliwości przewrócenia się pogłębiarki stępką do góry, stąd nawet kapitan nie podjął decyzji o opuszczeniu jednostki (znaleziono go na mostku kapitańskim).
Zgodnie z wyrokiem sądu armator zapłacił na rzecz czworga członów rodziny zmarłego marynarza łącznie z odsetkami ponad 450.000,00 zł świadczeń odszkodowawczych. W przypadku z drugiej rodzin była to suma blisko 500.00,00 zł na co wpłynęła ilość uprawnionych – pięcioro bliskich zmarłego mężczyzny.
Przypadek rodzin marynarzy pokazuje, że warto zdecydować się na pomoc ekspertów, co więcej dopiero dzięki wystąpieniu na drogę sądową udało się uzyskać wypłatę świadczeń należnych rodzinom. Wypadki w pracy to nie tylko wypadki pracowników budowlanych czy produkcyjnych dlatego też w każdym przypadku warto zwrócić się do ekspertów w celu sprawdzenia czy i jakie świadczenia nam się należą.